

Historia Januszna: gdzie rzeka i las spotyka się z wiarą
Rzeka
Zaczyna się od rzeki. Zagożdżonka płynie tu nisko i cicho. Wyznacza rytm dnia i granice pól. Pamięta ślady bosych stóp i kół wozów.
Na dawnych mapach woda jest jeszcze bezimienna, jakby dopiero miała zostać nazwana. Obok niej płynie Kościelna. Kiedyś dźwigała ciężar pracy. Biły na niej koła młynów: Zagwożdżon i Pianka. Nad tą wodą rozchodzi się wieść o miejscu nazwanym od imienia Jan, zdrobniale Janusz, daje nazwę wsi - Januszno. To wieś przy rzece, w gminie Pionki, w sercu dawnej Ekonomii Kozienickiej, królewszczyzny, gdzie najważniejsza była ziemia.
Dwór, folwark, wieś
U zarania Januszna stoi dwór drewniany z folwarkiem, który na przełomie XVIII i XIX wieku liczył około dziewięćdziesięciu hektarów gruntów uprawnych.
Wokół niego rozciąga się wieś chłopska ze stoma osiemdziesięcioma hektarami pól. Chłopi nie są właścicielami ziemi, raczej dzierżawcami. Płacą pańszczyznę. Jedni „sprzężajną”, swoim zaprzęgiem, wołami lub końmi i pługiem, raz w tygodniu. Inni „pieszą”, dwa dni, własnymi rękami. Do tego „powaby”. Każde polecenie ze dworu jest sprawą pilną i nie podlega dyskusji. Dzieci też pracują. Plewią ogród przy dworze. Tak wyglądała wówczas codzienność.
Najstarsze zapisane ślady w księgach sięgają sierpnia 1781. Pojawiają się pierwsze udokumentowane zgony z Januszna. „Rosyjska grypa” kładzie ludzi nie tylko w łóżkach, ale i w ziemi. W 1786 znajduje się potwierdzenie, że dwór jest zamieszkany. W 1787 zapisano pierwszy akt chrztu. W 1791, w księgach inwentarza Ekonomii Kozienickiej, po raz pierwszy zapisano nazwę „Januszno”. Mówi się też o „posuniakach”, ludziach znad Sanu, których królowie sprowadzili na te pustki, żeby ziemia nie leżała odłogiem.
Przez dłuższy czas dzierżawcami dworu byli Withoffowie. Ściągają do majątku wielu rzemieślników. We wsi działa karczma, browar i gorzelnia. W księgach z 1811 roku pojawia się piwowar z Januszna. Dworem zarządza ekonom. Przez wiele lat jest nim Mikołaj Lipski. Życie bywa surowe i ciężkie, ale jest uporządkowane: praca, chleb, modlitwa, odpoczynek.
Królewszczyzna i Fontanowie
To ziemia królewska. Stanisław August Poniatowski, w podzięce za zasługi, oddaje w dożywocie „jeden obręb leśny w Janusznie” Janowi Fontanie. Zachował się dokument z 1794 roku. Fontanowie przybyli z Włoch, ale wrośli w tutejsze sosny i piaski. Jan Kanty Fontana przez lata administruje Ekonomią Kozienicką. Projektuje park przy pałacu w Kozienicach i kościół w Jedlni.
Pożar, bunt i urządzanie wsi
Wiosną 1845 roku ogień chwyta zabudowania dworskie. Dwór ocalał, ale spłonęła stodoła i magazyn ze zbożem na zasiew. Pożoga oznacza głód. Ówczesny dziedzic, Piotr Rajzacher, każe chłopom zaprzęgnąć konie i rozjechać się po sąsiednich dworach z listem o pomoc. Wracają po siedmiu dniach, a za pracę przy zbieraniu wsparcia zostają im zapisane tylko dwa dni pańszczyzny. Rodzi się sprzeciw. Mieszkańcy Januszna i Kamyka piszą skargę do ministerstwa w Warszawie. Znajdują pisarza, który przełoży ich krzywdę na język urzędu. Rusza śledztwo. Komisja przesłuchuje świadków i zapada decyzja, by wieś urządzić i oczynszować.
W 1850 roku urządzanie dobiega końca. Zachował się plan wsi z siedemnastoma gospodarstwami. Działki wytyczają linie prostopadłe do drogi. Pierwszy budynek od drogi ma być mieszkalny, reprezentacyjny. Stodoły i stajnie chowają się z tyłu. Każdy gospodarz dostaje łąkę nad rzeką, wyznaczono też wspólne pastwisko dla bydła. Chłopi mają przynosić do dworu po dwa lub trzy ruble oraz zboże. Chłopi do szkoły nie chodzili, większość nie pisała, więc pod dokumentem złożyli zamiast podpisu krzyżyki.
Po powstaniu styczniowym, w 1864 roku, car wydał dekret o uwłaszczeniu. W 1871 roku folwark Januszno przypada generałowi Michaiłowi Bućkowskiemu, gubernatorowi lubelskiemu. Po nim dziedziczy syn Aleksander, a gdy zabraknie męskiego potomka, w 1908 roku córka Nadieżda dokonuje parcelacji ziemi, którą kupują mieszkańcy wsi.
Wojna, spisy, szkoła, młyn
Wielka Wojna przejdzie tędy ciężkim butem. Bitwa pod Laskami toczy się także na gruntach Januszna. Nasza ziemia znów przyjmie w siebie to, czego nie uniesie pamięć. Potem wróci zwyczajne życie: pory roku nadające rytm poszczególnym dniom, praca w polu, pranie w rzece, dzieci pasące bydło, oczekiwanie na święta…
W przeprowadzonym w 1921 roku Spisie Powszechnym zostanie zanotowane, że wieś Januszno liczy 40 gospodarstw a Januszno Kolonia 13 domów. Widzimy też wzmiankę o sześciu osobach narodowości żydowskiej.
W międzywojniu pojawia się w naszej wsi szkoła — Polska Publiczna Szkoła Powszechna w Janusznie. Rozpoczęła swoją działalność około 1927 roku. Pierwsze zachowane dokumenty szkolne są z roku 1948 — wojna przerwała nie tylko naukę, przerwała też ciągłość dokumentów w archiwach.
Nad wodą przez wiele dziesięcioleci pracuje młyn Jana Źródłowskiego. Później jego właścicielem będzie Julian Makuch — działacz ruchu ludowego, poseł na Sejm Ustawodawczy.
Młyn to nie tylko zmielone na mąkę zboże. To wiadomości, rozmowy, spory o pogodę i podatki, wreszcie miejsce nowinek z dalekiego świata.
Krzyże i kapliczki
Przydrożne krzyże i kapliczki to tutejsze księgi pamięci. Jeden z nich — choleryczny — wyznacza w lesie za mostem miejsce spoczynku tych, których choroba zabrała szybko i bez pożegnania. Inny, na skraju naszej wsi, był świadkiem pożegnań naszych mieszkańców, którzy byli odprowadzani na ostatnią drogę do ówczesnego kościoła parafialnego i na cmentarz w Suchej.
Jeszcze jeden krzyż został ustawiony w środku wsi. Pewnie po to, żeby ramionami obejmował wszystkich mieszkańców. Błękitna figurka z wizerunkiem Matki Boskiej Nieustającej Pomocy wzniesiona w 1931 roku wita wszystkich tych, którzy wjeżdżają do naszej wioski i żegna tych, którzy ją opuszczają.
Jak się rozejrzysz, znajdziesz jeszcze kapliczkę pod lasem, czy też na lipie przy torach. Są po to, żeby się na chwilę zatrzymać i powierzyć opiece Maryi.
Ksiądz Profesor
W tej opowieści jest też postać, która spina sacrum z codziennością. Henryk Wójtowicz, urodzony 16 sierpnia 1928 roku w Janusznie, zostanie kapłanem i uczonym, znawcą greckiego eposu, profesorem KUL.
Po okresie studiów i pracy naukowej w 1979 roku powróci do rodzinnego domu w Janusznie pod numerem 88 nad rzeką Zagożdżonką. Do jego niekwestionowanych zasług naukowych „(…) trzeba dodać umiłowanie ziemi, z której pochodził i z którą związków nigdy nie zerwał. Większą część życia, aż pięćdziesiąt trzy lata, mieszkał w domu, gdzie się urodził (…) Tam pracował wśród książek, przy swojej maszynie do pisania, ale i w obejściu”. Do Lublina jako profesor dojedzie, kiedy trzeba. A w niedzielę odprawi mszę dla starszych w Janusznie - najpierw w domach później w dawnej szkole. Duchowe dziedzictwo ma tu ludzką twarz: ksiądz profesor w sutannie, ale z rękami, które pracowały na roli.
Wojny i trudne początki
XX wiek nie oszczędził Januszna. Podobnie jak cała Polska, przez wieś przechodzi front I, a później II wojny światowej. Wojska niemieckie i rosyjskie stacjonowały we wsi, niosąc grozę.
Ludzie żyli głównie z pracy na roli, dopiero powstanie Państwowej Wytwórni Prochu w Zagożdżonie sprawiło, że niektórzy podejmowali pracę w fabryce. Gleby są słabe, więc więc i plony liche. Całe rodziny orzą, sieją, zbierają plony, często niewielkie. Zysku mało, ciągła troska o to, żeby na utrzymanie rodziny i dla zwierząt starczyło.
Największą siłą jest wspólnota. Działa odrobek, tj. dziś pomagamy u sąsiada, jutro sąsiad przyjdzie do nas. Po pracy przychodzą na „okrężne”, wspólna kolacja pod jabłonią, rozmowy dają radość i nadzieję.
Okupacja niemiecka zostawia w pamięci ból, straty i walkę o przetrwanie. W okolicznych lasach działają oddziały partyzanckie. Mieszkańcy, zmęczeni i przestraszeni, niosą im pomoc, ryzykując życie. Ze wspomnień naszych seniorów wiemy, że we wsi ukrywano broń, a nocą partyzanci przychodzili do domów ogrzać się, zjeść i zabrać ze sobą ekwipunek. W wielu domach stacjonują wojska niemieckie. Gospodarze muszą oddawać kontyngenty, tj. ziemniaki, zboże i zwierzęta .W wywiadach słyszymy o „bibule” noszonej za pazuchą, o dzieciach, które pasły krowy i jak był nalot niemieckich bombowców, chowały się pod mostem na rzece, o leśniczym postrzelonym, bo w mundurze wzięto go za polskiego żołnierza.
PRL: nowe czasy, stare wartości
Po wojnie przychodzi czas odbudowy. We wsi zaczyna działać urząd gminy i poczta. Pojawiają się pierwsze maszyny rolnicze, elektryfikacja, a z nią pierwsze pralki “Franie” i radioodbiorniki. Rolnictwo podlega systemowi, ale w domach najważniejsze pozostaje to, co „dla siebie”.
Rosną Pionki i tamtejszy przemysł. Zakłady Tworzyw Sztucznych Pronit i związane z nimi spółki dają stałą pracę wielu mieszkańcom Januszna. Zatrudnienie w fabryce przynosi pieniądze, gospodarstwo — pożywienie i poczucie zakorzenienia. Codzienna droga do Pionek, pieszo lub rowerem, a potem powrót do wsi, staje się rytmem kolejnych pokoleń.
Życie społeczne skupia się wokół szkoły, biblioteki przy szkole i poczty. Ważne są też miejsca mniej formalne: młyn, ławeczki przy drodze, sklep. Tam kupuje się potrzebne rzeczy i wymienia najświeższe wieści — kto był u lekarza, kto buduje, kto szykuje wesele. Potańcówki w “Klubie” i odpusty w pobliskich parafiach są namiastką wielkiego świata.
Wspólne ławeczki i wymiana spostrzeżeń buduje wspólnotę.
Transformacja i nowe możliwości
Lata dziewięćdziesiąte przynoszą duże zmiany. Zakłady Tworzyw Sztucznych “Pronit” idą w upadłość, dlatego część mieszkańców wyjeżdża do większych miast i za granicę. Miejscami pola, na których pracowali dziadkowie, porasta młody lasy.
Januszno pozostaje miejscem powrotów. Na niedzielę do rodziców, na rosół i dobre ciasto drożdżowe. Po ciszę i spokój. Coraz mocniej doceniamy walory wsi, pobliskie lasy, a w nich grzyby, własne ogródki.
Januszno dziś
W XXI wieku rolnictwo ma znaczenie marginalne. Większość pracuje w usługach, zakładach i urzędach w Pionkach i okolicy. Wciąż żywa jest pamięć dawnych wspólnie wykonywanych prac takich jak skubanie gęsi, a zimą darcie pierza, sąsiedzka pomocy na wezwanie — przy cielącej się krowie czy budowie domu.
Najważniejszą przestrzenią spotkań stają się świetlica wiejska i plac przy starej szkole. Ważny jest ogród społeczny i nowe ławeczki przy drodze. Nie chodzi tylko o to, by przeżyć dzień. Chodzi o to, by być razem.
Szczególne miejsce zajmuje szkoła. Jej budynek jest symbolem integracji i wspólnej historii. Chcemy przywrócić mu życie. Niech znów będzie miejscem spotkań, nauki i warsztatów. Sercem wsi.
Most między pokoleniami
Dzisiejsze Januszno jest spokojne i bezpieczne. To azyl. Starsi pielęgnują tradycje i wspomnienia. Młodsi, choć często wyjeżdżają, wracają po oddech i złapanie siły z korzeni.
Wyróżnia nas zaradność i gotowość do działania. Potrafimy się szybko zmobilizować, „nakręcić” nawzajem i zrobić coś ważnego. Projekt społeczny, sprzątanie świata, wspólne świętowanie. Najważniejsze są więzi. Kiedyś umacniały je wspólne prace i odwiedziny. Dziś — rozmowy na ławce, warsztaty i projekty Koła Gospodyń. Zmienił się sposób życia, lecz istota wspólnoty pozostaje ta sama.
Jesteśmy w XXI wieku świadomi przeszłości i pełni pomysłów na przyszłość. Pamięć o dawnych czasach to nie tylko historia, to fundament, na którym budujemy naszą przyszłość. Siła tej przyszłości leży w prostym geście, w gotowości do rozmowy, pomocy i byciu razem


























Koło Gospodyń Wiejskich ZAGOŻDŻONKI w Janusznie
Januszno 72,
26-670 Pionki
e-mail: kgwzagozdzonki@gmail.com
NIP: 7963008921
Przewodnicząca Koła Gospodyń:
Natalia Stachowicz
Nr koła w rejestrze: 1425080003
Wykonanie:
Jan Kołodziejski

Zdjęcia i materiały audio:
Michał Wąsik i Ewelina Podhajna